Dwóch przyjaciół wybrało się w góry by obserwować pantery śnieżne. Zeszłoroczna wyprawa była owocna i udało się zobaczyć aż dwa osobniki z jednym ze zboczy góry. Mężczyźni poszli mniej więcej w to samo miejsce z nadzieją, że i tym razem uda się je spotkać. Wspinaczka nie sprawiła problemu, gdyż dużo wędrowali po tych górach i znali je jak własną kieszeń. Na miejscu rozstawili namiot w którym schowali swoje rzeczy. Jeden z nich od razu wyjął lornetkę by sprawić czy są jakieś ślady na śniegu. Jednak nie było nic, było wszędzie gładko, wypolerowane przez wiatry. Schowali się w namiocie by się zagrzać i odpocząć. Na zmianę wychodzili by sprawdzić czy coś się zmieniło. Jakoś tuż przed zachodem słońca wyszedł duży kot. Gestem ręki wezwał swojego przyjaciela. Teraz obaj patrzyli przez lornetki na to piękne stworzenie, żyjące w dość ekstremalnych warunkach. Zrobili małe notatki w zeszycie. Jeden z nich szturchnął drugiego.
-Ej spójrz na ucho.
Posłuchał go i zbliżył na ucho pantery. Początkowo myślał, że może jest oznaczony, ale to wyglądało jak kolczyk i to na dodatek z niebieskim piórem. Skąd tutaj w ogóle znalazło się takie pióro. Jego uwagę przyciągnął błysk z pomiędzy futra.
-Ej, a na szyi ma jakby naszyjnik.
Zaczęli się dokładnie przyglądać to było dziwne. Może ktoś trzymał je w niewoli jako swoją maskotkę, a kot uznał, że ucieknie. Nagle usłyszeli za sobą głos.
-Ładnie to tak podglądać innych?
Gdy się odwrócili przed nimi stał mężczyzna ubrany w białe spodnie, przepaskę na biodrach w cętki w sumie wyglądające jak futro irbisa, wyżej miał białą koszulkę bez rękawów, na ramionach było futro takie jak na biodrach. Był szczupłej postury, miał biało-szare włosy, ale był młody, oczy szaro-niebieskie. Rzuciło im się w oczy, że ma przekute ucho i jak pantera na górze ma kolczyk z piórem tyle, że z zielonym. Jego szyje zdobił srebrny naszyjnik, widać było tylko część, bo schowany był pod koszulkę. Przybysz przechylił głowę na bok widząc, że intensywnie mu się przyglądają i dodał.
-Czy zadałem jakieś dziwne pytanie?
Jeden z mężczyzn ocknął się i odchrząknął.
-Nikogo nie podglądamy, jedynie obserwujemy panterę śnieżną. To są naprawdę fascynujące stworzenia.
Ten w bieli spojrzał na górę po czym przeniósł znów wzrok na dwóch mężczyzn. Przesunął dłonią po swoim policzku i chwilę myśli.
-Znam jedno miejsce gdzie jest ich dużo. Zainteresowani?
Przyjaciele spojrzeli na siebie i na przybysza. Nagła propozycja była bardzo elektryzująca, ale też podejrzana.
-Pan chyba nie poluje na pantery śnieżne.
Wskazał kiwnięciem głowy na futro, które mężczyzna miał na sobie. Ten odruchowo dotknął futra i uśmiechnął się delikatnie.
-Oczywiście, że nie. Irbisy są dla mnie jak rodzina. Tylko jest jeden warunek by tam się udać. Nie można nikomu zdradzić o tym miejscu. W sensie nikomu z dolin, tylko ludzie gór mogą znać miejsce gdzie żyją te duże koty.
Przyjaciele byli zachwyceni, że doznali tego zaszczytu. Od razu spakowali swoje plecaki i chcieli jak najszybciej wyruszyć.
-A i mówcie mi Iron.
Przytaknęli i również przedstawili się jeden miał na imię Dawid, a drugi Michał.
-Dość nietypowe masz imię.
Iron tylko uśmiechnął się i zaczął ich prowadzić. Najpierw musieli zejść z tej góry by przejść na drugą, coraz bardziej się ściemniało jednak Ironowi to nie przeszkadzało. Dawid z Michałem włączyli latarki by nie zahaczyć o jakąś wystającą skałę czy wpaść w dziurę. Przeszli spokojnie trasę. Iron zatrzymał się, ukucnął i wykopał dziurę po czym wyjął naszyjnik spod koszulki, wisiorek na nim był okrągły, ale miał jakieś wzory na sobie. Wyglądało jakby pokazał go dziurze po czym schował go. Dawid spojrzał na jego przepaskę, bo wydawało mu się, że poruszyła się jednak zaraz Iron wstał i powiedział, że mogą iść dalej. To było dziwne co zrobił. Myśleli, że to gdzieś tutaj, a ten mówi, że mogą iść w dalszą podróż. Jednak poszli za nim. Szli tak z pół godziny w oddali było widać chmury burzowe, mężczyźni robili się niecierpliwi, mając coraz większe obawy, że on odciąga ich w nieznane im miejsce i może chce coś od nich wyłudzić, albo jeszcze gorzej. Jednak Iron zwolnił kroku i odwrócił się do nich przykładając palec do ust by teraz byli cicho. Gdy wyjrzeli zza jednej skały zobaczyli grupę Panter śnieżnych. Właśnie były w trakcie pielęgnacji swojej sierści. Jedne robiły to same, inne korzystały z życzliwości innych irbisów. Chwilę patrzyli na nie, a były naprawdę blisko. Jednak nagle zmienił się wiatr i wszystkie poderwały się na łapy wyczuwając obcy zapach. Wtedy Iron wyszedł zza skały. Ręce miał za plecami i pokazał mężczyzną by tam zostali. Koty przyglądały mu się uważnie. Wtedy mężczyźni zauważyli, że te pantery mają pióra przy uszach. Iron opuścił swój ogon, a to była jego przepaska na biodrach. Czyli Dawidowi nic się nie przewidziało wtedy. Nagle koło Irona stała kobieta, odziana podobnie jak on, białe ubrania, długi ogon oraz futro na ramionach tylko ona miała jakby pelerynę z tego futra. Wyglądała jak królowa tego klanu.
-Możecie wyjść.
Oznajmiła dość chłodno nawet nie uraczając ich swoim spojrzeniem. Dawid z Michałem wyszli zza skały.
-Czyś ty postradał zmysły Ironie? Sprowadziłeś tutaj ludzi.
Spuścił głowę na chwilę jednak spojrzał jej w oczy.
-Oni badają Irbisy…
-To niech badają te zwykłe Pantery śnieżne.
-Jednak zauważyli jednego z naszych i widziałem jak bardzo przyglądają się mu. Obawiałem się, że zaczną drążyć temat dlaczego Irbis ma kolczyk. Jeszcze by sprowadzili na nas nieszczęście. Wiesz jacy są ludzie zaraz wszystko rozpowszechniają w internecie i doszukują się co i dlaczego. Zaraz byśmy mieli tutaj reporterów, którzy szukaliby sensacji i chcieli zdjęć Pantery z kolczykiem.
Kobieta wysłuchała go z uwagą i przytaknęła mu kiwnięciem głowy, gdyż miał rację.
-I znów musielibyśmy zmieniać kryjówkę. To jaki miałeś pomysł sprowadzając ich tutaj?
-Dwóch to nie setki. Można by przeprowadzić na nich rytuał zapomnienia. W ich pamięci pozostanie jedynie fakt iż byli w górach pod namiotem.
Przyjaciele spojrzeli za siebie, jednak droga ucieczki była zagrodzona przez kobiety i mężczyzn i to z bronią w dłoniach, która wyglądała niby na prymitywną, ale mieniła się różnymi kolorami. Gdy odwrócili się z powrotem, kobieta była o wiele bliżej nich.
-Nie zrobimy wam krzywdy. Chcemy tylko chronić swoich. Mam nadzieję, ze to rozumiecie.
-Na czym polega ten wasz rytuał?
-Na pewno was nie zaboli.
Zapewniła kobieta i odeszła od nich. Iron zaprowadził ich głębiej, okazało się, że to grota. Usadowił ich na futrach i usiadł nieopodal nich. W sumie jakby tak uważniej się im przyjrzeć to mieli kocie ruchy, spojrzenia i teraz nawet widzieli zachowania typowo kocie. Iron przesunął dłonią po swoich włosach i ukazały się jego prawdziwe zwierzęce uszy, a ludzkie zniknęły. Byli dokładnie w centrum tak jakby wioski w tej grocie. Inne Irbisy przyglądały im się z daleka. Niektóre z nich w życiu nie widziały człowieka z bliska. Najbardziej ciekawskie były dzieci. Nawet jeden podszedł i pacnął Dawida w ramię, ale Iron warknął na malucha by ten odszedł.
-Czym wy jesteście?
Iron spojrzał na Michała, niby nic nie tracił mówiąc im prawdę, ale i tak zaraz mieli wszystko zapomnieć.
-Jesteśmy Śnieżnym klanem Irbisów. Po prostu jesteśmy magiczną wersją naszych braci Panter śnieżnych. Można tez podejrzewać, że jesteśmy z innego wymiaru, ale tego to nawet my nie jesteśmy pewni. Od wieków już żyjemy w tutejszych górach. Czasem tylko zmieniamy miejsce naszego leża.
Jednak nic więcej im nie powiedział. Kobieta z przedtem podeszła do nich i dmuchnęła w ich stronę. Na dłoniach miała materiał z pyłem, który teraz się rozprzestrzenił, Iron odsunął się wtedy od nich, a ci dwaj stracili przytomność. Zostali przetransportowani przez paru mężczyzn. Gdy się obudzili byli w namiocie. Jeden z nich wyszedł i rozejrzał się dookoła. Czuł się jakoś dziwnie. Jakby coś stracił. Jednak zaraz jego uwagę zabrał Irbis na zboczu góry. Zajrzał do namiotu i gestem zawołał przyjaciela. Na śpiworze został otworzony zeszyt z narysowanym irbisem z kolczykiem i piórem, taka mała pamiątka dla nich mimo, że nic nie pamiętali. Zajęli się oglądaniem Pantery śnieżnej. Gdzieś z daleka patrzył na nich Iron z delikatnym uśmiechem na ustach. Zmienił swoją postać w kocią i niepostrzeżenie odszedł. W domu pouczył swojego młodszego brata by bardziej uważał jak będzie wychodził na zewnątrz.

Koniec